W tym dziwnym czasie, gdy poruszanie się jest ograniczone, a wszystkie aktywności sprowadzają się do tych, które mogą być zrobione w zaciszu domowym, jeszcze bardziej tęsknie za tym, co na zewnątrz. Za światem, za górskim powietrzem, za adrenaliną związaną z ruszeniem w drogę. Chwilowo zostają nam tylko wspomnienia tych poprzednich wyjazdów, nadzieja i plany na wtedy, kiedy to zawieszenie się skończy. Gdy tak siedzę w domu i na wszelkie możliwe sposoby próbuje sobie zająć czas, jeszcze bardziej doceniam, jak intensywny był poprzedni rok. Doceniam wolność, bo do tej pory nie byłam świadoma, że tak szybko może się ona skończyć. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że o tej samej porze za rok moje podróże będą się sprowadzać do tych do kuchni, łazienki i na balkon to bym nie uwierzyła.
Oto wspomnienia z zeszłego roku, za które teraz jeszcze bardziej jestem wdzięczna 🙂
Polowanie na zorze w Tromso, Norwegia
Razem z siedmioma dziewczynami, które poznałam przez jedną z podróżniczych grup na Facebooku, ruszyłam na polowanie na zorzę polarną. Do tej pory pamiętam uczucie ekscytacji, kiedy po raz pierwszy nad naszymi głowami rozpoczął się oszołamiający zielony spektakl. Nie da się tego porównać z niczym innym. Jestem niesamowicie wdzięczna, że udało mi się to bajeczne zjawisko zobaczyć na własne oczy.
Więcej o tej podróży znajdziecie tutaj.
Góry
Nie ma znaczenia czy to jakiś szybki trekking w Beskidach, czy kilkudniowy w Alpach. Góry zawsze pozwalają mi oczyścić głowę i się zdystansować. Każde wyjście na szlak daje mi mega duży zastrzyk pozytywnej energii i pozwala mi jeszcze bardziej doceniać chwile spędzone w naturze. Teraz wyjątkowo tęsknie za tymi chwilami, kiedy po ogromnym wysiłku związanym z wejściem na szczyt przychodzi ogromna satysfakcja ze zrealizowania kolejnego celu.
Sentymentalna podróż na Maltę
Podróż wspominam z dużym sentymentem. Nie tylko za sprawą uroczej Valletty, gdzie zrobiłam niezliczoną liczbę zdjęć kolorowych drzwi. Mdiny, która zachwyciła mnie labiryntem wąskich uliczek. Czy wyspy Gozo, która okazała się niesamowitą oazą spokoju, ale głównie ze względu na spotkanie z moją przyjaciółką. Miałyśmy okazje powspominać lata młodzieńcze, a także porozmawiać o życiu na Malcie.
Spontaniczna wizyta urodzinowa w Belgii
W czasie wszelakich obostrzeń wyjątkowo tęsknie za spontanicznością. Za tym, żeby w jednej chwili podjąć decyzje o wyjeździe i sprawić komuś urodzinową niespodziankę. Tak właśnie, jak zrobiłam to w zeszłym roku. Dzięki tej szybkiej podróży nie tylko świętowałam urodziny przyjaciółki, ale miałam też okazje odwiedzić park krajobrazowy High Venn – Eifel i wejść na najwyższy szczyt Belgii 😀
Szlakiem Malerweg przez Saksonię Szwajcarską
Nie tak daleko od Polski, na granicy niemiecko – czeskiej znajduje się kraina niezwykła. Leżąca nad Łabą Saksonia Szwajcarska to raj nie tylko dla miłośników skalnych miast, ale również dla każdego, kto kocha aktywny wypoczynek. Znajduje się tu ponad 1200 km szlaków, które obfitują w romantyczne krajobrazy. Jednym z takich szlaków jest Malerweg, czyli Droga Malarzy.
Ten 112 km szlak składa się z 8 odcinków. Został stworzony na pamiątkę Caspara Davida Friedricha, jednego z najwybitniejszych malarzy niemieckich. Wędrując tym szlakiem rozumiałam, dlaczego ten szlak jest uznawany za jeden z najpiękniejszych w Niemczech. Zrobiłam dwa odcinki Malerweg i zdecydowanie chciałabym wrócić po więcej.
Przedłużony weekend we Lwowie
Lwów to idealne miejsce na wypad z przyjaciółmi. Masa świetnych kawiarni, klimatyczne restauracje, liczne knajpy z niepowtarzalną atmosferą to tylko jedno z oblicza Lwowa. Lwów to także bogata historia, wybrukowane uliczki, zachwycające zaułki, malowniczy rynek i zabytkowe budynki.
Ta dawna stolica Galicji ma bardzo dużo do zaoferowania i zdecydowanie każdy znajdzie tam coś dla siebie. Ja wspominam Lwów z olbrzymi sentymentem ze względu na czas, jaki tam spędziłam z przyjaciółmi. Mam nadzieje, że niedługo uda się nam po raz kolejny zorganizować taki wypad.
Wyspy Owcze
Wyspy Owcze były dla mnie powrotem do łapania stopa i podróżowania tylko z zarysem planu. Byłam gotowa na wszystko, co się może wydarzyć. Zachwyciły mnie krajobrazy, niedostępne góry oraz ludzie. Nigdy nie zapomnę jak grupowo zastanawiali się, gdzie mogłabym rozbić namiot, żeby było płasko, blisko do toalety i z ładnym widokiem. Wyspy Owcze z tak zmiennymi warunkami pogodowymi pokazały mi, że czasem odpuszczenie jednej rzeczy przynosi kolejną, jeszcze lepszą.
Słowenia
Słowenia skradła moje serce już przy pierwszej wizycie, a każda kolejna pozwala mi odkryć w tym małym kraju coś niezwykłego. Niesamowite jest dla mnie to, że na powierzchni kolo 20 tysięcy km² jest tyle ciekawych i rozmaitych miejsc do zobaczenia. Góry, morze, jaskinie, wąwozy, liczne wodospady, szmaragdowe rzeki, winnice oraz lasy, które zajmują aż 62% powierzchni Słowenii. Już się nie mogę doczekać kolejnej wizyty.
Jordania
To z wielu powodów był niezapomniany wyjazd. Do miejsc, które najbardziej utkwiły mi w pamięci, mogę zaliczyć m.in. pustynie Wadi Rum. Nigdy nie zapomnę szalonej jazdy jeepem przez najbardziej zachwycającą pustynną dolinę na świecie, zapierającego dech w piersi zachodu słońca w otoczeniu marsjańskich krajobrazów czy ciszy, która mnie otaczała, gdy czekałam na wschód słońca. Z tego wyjazdu na pewno na długo zapamiętam Petrę. Szczególnie przejście całego szlaku aż do klasztoru Ad-Dajr, który jest położony wśród przepięknych górskich krajobrazów. Jestem niesamowicie wdzięczna za niesamowite widoki, jakie zobaczyłam z góry Nebo czy za to, że miałam okazje zwiedzić Dżarasz, który niegdyś był istną perełką w Imperium Rzymskim.
Rowerowa wycieczka do Zalipia
Czasem nie trzeba daleko jechać, żeby odkryć coś niepowtarzalnego. Dla mnie to było Zalipie. Ta malownicza wieś nieopodal Krakowa przyciąga masę turystów nie tylko z Polski, ale też z całego świata. Zalipie słynie z pomalowanych w kolorowe kwiaty domów, budynków gospodarczych, studni, uli, a nawet bud dla psów. Ta czarująca wieś jest świetnym kierunkiem na wycieczkę rowerową.
Finlandia
Do Finlandii trafiłam w okolicach Nocy Świętojańskiej, czyli Midsummer. Miasto wtedy pustoszeje. Finowie zabierają sime – słodki trunek o niskiej zawartości alkoholu oraz pulle – cynamonowe drożdżówki i ruszają do swoich domków. Każdy szanujący się Fina ma jeden, gdzie ucieka od zgiełku miasta. Midsummer w Finlandii to czas magiczny. Palą się ogniska, a panny zbierają 7 różnych rodzai kwiatów i wkładają je pod poduszkę. Wierzą, że w śnie ujrzą swojego przyszłego wybranka.
W Finlandii zachwyciło mnie to, jak dużą rolę w życiu Finów odgrywa natura i jak o nią dbają. Było dla mnie niesamowite widzieć ludzi, spędzających czas poza miastem i czerpiących z tego autentyczną radość.